Wpis stanowi subiektywne podsumowanie wykładu prof. Marcina Miłkowskiego „Granice tłumaczenia maszynowego bez rozumienia” z Konferencji Tłumaczy 2019.
Temat tłumaczeń maszynowych nie musi być ani nudny, ani siejący grozę. Najlepszym przykładem są nastroje dotyczące MT czy NMT podczas Konferencji Tłumaczy 2019: przeważały chęć zrozumienia nowych technologii, a także poszukiwanie sposobów na zwiększenie efektywności pracy i próby redefiniowania roli tłumaczy.
Profesor Marcin Miłkowski z Zakładu Logiki i Kognitywistyki IFiS PAN w prelekcji „Granice tłumaczenia maszynowego bez rozumienia” przedstawił wizjonerskie spojrzenie na ograniczenia obecnych rozwiązań MT.
Przede wszystkim warto zrozumieć, w jaki sposób działa tłumaczenie maszynowe. Tutaj niezwykle ciekawe okazały się dwie informacje: przede wszystkim MT sprawdza się najlepiej przy jednostkach tylko jednego zdania. Drugą cechą obecnych systemów jest… praca bez kontekstu. Jakie niesie to skutki dla jakości tłumaczenia? Podczas wykładu szczególny nacisk był położony na trzy aspekty:
– brak konsekwencji i spójności (również terminologicznej),
– brak możliwości przełożenia rytmu, rymów, brzmienia czy aluzji,
– brak zachowania rejestrów stylistycznych.
Czy wyeliminowanie tych problemów jest możliwe? Tak, niemniej opracowanie lepszych narzędzi może być obecnie nieekonomiczne do rozwijania ze względu na wysokie koszty.
Czy tłumaczenia maszynowe pojawiają się w lokalizacji gier?
Oczywiście. To rozwiązanie, z którym eksperymentują zarówno firmy tworzące gry, jak i tłumacze. Nie znaczy to jednak, że zawód tłumacza gier to ścieżka kariery z krótkim terminem przydatności. Tak jak podczas wykładu wspomniał profesor Miłkowski, ograniczenia MT czy nawet NMT nie pozwalają na uzyskanie odpowiedniego stylu czy rejestru językowego, maszyny wciąż nie *rozumieją*, więc czynnik ludzki w dalszym ciągu pełni znaczącą rolę, szczególnie w tekstach kreatywnych.
Przy umiejętnym wykorzystaniu technologii tłumaczenie maszynowe jak najbardziej może stanowić pomoc w lokalizacji gier. Od tłumacza wymaga to jednak rozbudowanej wiedzy o językoznawstwie i zasadach działania tłumaczeń maszynowych, a także rozległej wiedzy o języku docelowym – oraz szerokiej świadomości językowej.
Dzięki temu można przede wszystkim zrozumieć, skąd się biorą dane wyniki, a także odpowiednio je weryfikować. Weryfikacja po MT, post-editing, to stosunkowo nowa dziedzina w branży tłumaczeniowej, w której pojawia się wiele subtelnych błędów, do których możemy nie być przyzwyczajeni, ponieważ… nie są to błędy charakterystyczne dla błędów w tłumaczeniach ludzi.
Tłumaczenia maszynowe istnieją i będą rozwijane. Z pewnością będą się pojawiać eksperymenty wykluczające tłumaczy (w dzisiejszym rozumieniu ich zadań), jednak to wcale nie musi oznaczać, że któregoś dnia maszyny nas zastąpią – po prostu nasz zawód ewoluuje.
*Przeczytaj również pozostałe streszczenia wykładów z Konferencji Tłumaczy 2019:
0 komentarzy